Od poniedziałku na przejściach granicznych z Niemcami znów funkcjonują oficjalne kontrole, przywrócone przez polski rząd w odpowiedzi na nasilający się kryzys migracyjny w Europie. Mimo tego, działacze Ruchu Obrony Granic – oddolnej organizacji obywatelskiej – wciąż prowadzą na pograniczu własne patrole, starając się tropić i zatrzymywać osoby podejrzewane o nielegalne przekraczanie granicy.
Ich działania wzbudzają skrajne emocje: dla jednych to przejaw troski o bezpieczeństwo, dla innych – samosąd i łamanie podstawowych praw człowieka. Prawnicy alarmują, że samozwańczy strażnicy mogą łatwo przekroczyć granicę dozwolonego prawa i narazić się na poważne konsekwencje. Grożą im nie tylko zarzuty o bezprawne pozbawienie wolności czy przestępstwa na tle rasowym, ale także odpowiedzialność za naruszenie dóbr osobistych, a w skrajnych przypadkach nawet za ataki na funkcjonariuszy państwowych.
W tym artykule przyjrzymy się, jakie ryzyka prawne wiążą się z obywatelskimi patrolami na granicy, gdzie kończy się prawo do „ujęcia obywatelskiego”, a zaczyna odpowiedzialność karna i cywilna, oraz dlaczego eksperci ostrzegają przed oddolnym „wymierzaniem sprawiedliwości” w imię ochrony granic.

Czy obywatelskie patrole są w ogóle legalne?
Na pierwszy rzut oka organizowanie obywatelskich patroli może wydawać się przejawem odpowiedzialności społecznej – mieszkańcy pogranicza chcą „wziąć sprawy w swoje ręce”, by wspomóc państwo w ochronie granic. Jednak w polskim prawie nie istnieje instytucja, która dawałaby prywatnym osobom czy grupom prawo do prowadzenia stałych kontroli w terenie, legitymowania czy zatrzymywania ludzi tylko dlatego, że wzbudzają podejrzenia.
Co innego inicjatywy takie jak oficjalne programy „Dzielnicowy bliżej nas”, współpraca z policją w ramach grup sąsiedzkich czy zgłaszanie niepokojących sytuacji odpowiednim służbom. Są one oparte na konkretnych podstawach prawnych i jasno określonych kompetencjach. Obywatelskie patrole Ruchu Obrony Granic mają jednak inny charakter – są samorzutnie organizowane, bez uprawnień nadanych przez państwo.
Prawnicy zwracają uwagę, że choć prawo nie zabrania prywatnym osobom przemieszczania się czy obserwowania otoczenia, to jednak wkraczanie w kompetencje organów ścigania (próby legitymowania, przeszukiwania czy zatrzymywania) jest nie tylko bezprawne, ale może prowadzić do poważnych konsekwencji karnych. W takich przypadkach granica między obywatelską czujnością a samowolą bywa wyjątkowo cienka.
Granica prawa obywatelskiego zatrzymania
Choć prawo nie przewiduje dla zwykłych obywateli uprawnień do prowadzenia patroli czy kontroli osób na ulicach, istnieje w polskim kodeksie postępowania karnego instytucja tzw. ujęcia obywatelskiego. Zgodnie z art. 243 § 1 kpk „każdy ma prawo ująć osobę na gorącym uczynku przestępstwa lub w pościgu podjętym bezpośrednio po jego popełnieniu, jeżeli zachodzi obawa ukrycia się tej osoby lub nie można ustalić jej tożsamości”.
To wyjątkowe uprawnienie obywatelskie ma jednak bardzo wąski zakres. Dotyczy sytuacji ewidentnego popełnienia przestępstwa (np. kradzieży, rozboju) i daje prawo do krótkotrwałego zatrzymania tylko do czasu przyjazdu policji. Nie pozwala na organizowanie prewencyjnych „łapanek”, legitymowania osób wyłącznie dlatego, że „mogą wyglądać na migrantów”, ani na przeszukiwanie ich bagaży.
Prawnicy ostrzegają, że powoływanie się przez działaczy Ruchu Obrony Granic na art. 243 kpk w celu usprawiedliwienia zatrzymań migrantów może być ryzykowne. Jeśli nie zachodzą przesłanki ujęcia — czyli złapania na gorącym uczynku przestępstwa — takie działania mogą zostać uznane za bezprawne pozbawienie wolności. Co więcej, w przypadku przekroczenia dopuszczalnej obrony koniecznej lub zastosowania siły w sposób nieproporcjonalny, samozwańczy patrol może odpowiadać za naruszenie nietykalności cielesnej czy nawet spowodowanie uszczerbku na zdrowiu.
W praktyce oznacza to, że granica między dopuszczalnym ujęciem obywatelskim a przestępstwem jest bardzo cienka i łatwo ją przekroczyć — często w dobrej wierze, ale z poważnymi konsekwencjami prawnymi.
Potencjalne zarzuty karne i cywilne
Działacze organizujący patrole obywatelskie na pograniczu często podkreślają, że działają „dla bezpieczeństwa” i „w obronie kraju”. Jednak prawo karne i cywilne patrzy na to znacznie bardziej rygorystycznie. Lista potencjalnych konsekwencji prawnych dla samozwańczych strażników granicznych jest długa i wcale nie hipotetyczna.
Pozbawienie wolności (art. 189 kk)
Najczęściej przywoływanym zagrożeniem prawnym jest odpowiedzialność za bezprawne pozbawienie wolności, które w polskim kodeksie karnym jest przestępstwem zagrożonym karą do 5 lat pozbawienia wolności (a w wypadkach kwalifikowanych – nawet do 10 lat). Do jego popełnienia wystarczy np. zmuszenie cudzoziemca do pozostania w danym miejscu, eskortowanie wbrew jego woli czy groźby zastosowania przemocy, aby powstrzymać go przed dalszą drogą.
Przestępstwa motywowane uprzedzeniami (art. 119 kk)
W przypadku gdy zatrzymania mają podtekst rasistowski lub ksenofobiczny — czyli są podejmowane dlatego, że dana osoba „wygląda na cudzoziemca” — w grę wchodzi także art. 119 kodeksu karnego, przewidujący odpowiedzialność za stosowanie przemocy lub groźby wobec grupy osób ze względu na jej narodowość, pochodzenie etniczne czy rasę. To przestępstwo ścigane z urzędu, z surowymi karami (do 5 lat więzienia).
Naruszenie nietykalności cielesnej lub zdrowia
Wszelkie przepychanki, użycie siły fizycznej czy szarpanie migrantów mogą skutkować odpowiedzialnością z art. 217 kk (naruszenie nietykalności) lub w poważniejszych przypadkach — za spowodowanie uszczerbku na zdrowiu (art. 157 kk i kolejne). Często w takich sprawach nie ma znaczenia, czy osoba dokonująca zatrzymania „czuła się zagrożona” — liczy się, czy użycie siły było proporcjonalne i prawnie dopuszczalne.
Naruszenie dóbr osobistych i roszczenia cywilne
Osobnym ryzykiem jest odpowiedzialność cywilna. Nagrywanie cudzoziemców bez ich zgody, publikowanie w internecie filmów i zdjęć z obraźliwymi komentarzami czy insynuacjami o charakterze przestępczym to klasyczne przypadki naruszenia dóbr osobistych (art. 23 i 24 kc). Pokrzywdzeni mogą domagać się przeprosin, a także zadośćuczynienia pieniężnego.
Konflikt z organami państwa
Choć działacze Ruchu Obrony Granic często twierdzą, że ich działania „wspierają państwo”, w praktyce ich aktywność może doprowadzić do poważnego konfliktu z oficjalnymi służbami — Strażą Graniczną, Policją czy Krajową Administracją Skarbową.
Przede wszystkim organizowanie patroli, które samodzielnie zatrzymują cudzoziemców, może utrudniać czynności służb państwowych. Funkcjonariusze mają obowiązek nie tylko kontrolować granicę, ale też zapewnić bezpieczeństwo osób na jej terenie — w tym migrantów, którzy mogą ubiegać się o ochronę międzynarodową. Wkraczanie w ich kompetencje albo samodzielne „przejmowanie” zatrzymanych może być traktowane jako bezprawna ingerencja w działania organów ścigania.
Dodatkowo grupy obywatelskie, które ustawiają swoje posterunki w rejonach dróg dojazdowych lub przejść granicznych, mogą dopuszczać się blokowania ruchu drogowego, co samo w sobie stanowi wykroczenie, a w skrajnych wypadkach — przestępstwo.
Polskie przepisy przewidują również odpowiedzialność karną za czynną napaść lub znieważenie funkcjonariusza publicznego (art. 222 i 226 kk). W ferworze „obywatelskich zatrzymań” nietrudno o sytuację, w której samozwańczy patrol zacznie dyskutować czy szarpać się z policjantami, a to z kolei może zakończyć się zarzutami, które mają bardzo poważne konsekwencje prawne.
Warto dodać, że podobne problemy występują także w innych krajach. Choćby w Stanach Zjednoczonych, lokalne „milicje graniczne” regularnie wchodzą w spory z agentami federalnymi. Pokazuje to, że równowaga między oddolnym „patriotyzmem” a monopolem państwa na stosowanie przymusu jest wyjątkowo delikatna — a jej naruszenie szybko kończy się interwencją prokuratury i sądów.
Odpowiedzialność organizatorów
Nie tylko pojedynczy członkowie samozwańczych patroli mogą odpowiadać za bezprawne działania. Istotne jest również, że odpowiedzialność karna czy cywilna może dotknąć organizatorów i liderów całego przedsięwzięcia, zwłaszcza gdy patrol obywatelski jest częścią zorganizowanej akcji prowadzonej przez stowarzyszenie, fundację czy luźny, ale posiadający koordynację ruch.
Przepisy kodeksu karnego przewidują odpowiedzialność nie tylko sprawców bezpośrednich, ale także osób, które polecają innym wykonanie czynów zabronionych albo świadomie do nich podżegają czy udzielają pomocy (art. 18 § 2 i 3 kk). Oznacza to, że lider, który w mediach społecznościowych zachęca do zatrzymywania migrantów lub organizuje harmonogram patroli, w pewnych warunkach może być traktowany jako podżegacz albo pomocnik.
W procesach cywilnych z kolei często pozwanymi są całe organizacje (lub ich formalni przedstawiciele), które reklamują takie działania, zbierają na nie środki i oficjalnie je firmują. Pokrzywdzeni mogą dochodzić nie tylko przeprosin, ale i odszkodowań, co w praktyce może oznaczać wysokie koszty dla ruchu czy stowarzyszenia.
Co więcej, w przypadku rażących naruszeń prawa — jak np. stosowania przemocy wobec cudzoziemców motywowanej uprzedzeniami — sądy mogą uznać, że doszło do zorganizowanej działalności o charakterze przestępczym. W skrajnych wypadkach prokuratura może nawet rozważać przepisy dotyczące zorganizowanej grupy przestępczej (art. 258 kk).
Rekomendacje prawników i organizacji praw człowieka
Nieprzypadkowo działania samozwańczych patroli obywatelskich budzą niepokój prawników, organizacji pozarządowych i instytucji zajmujących się ochroną praw człowieka. Ich stanowiska są zwykle jednoznaczne: granica państwowa, a zwłaszcza kontrola osób, które ją przekraczają, to wyłączna kompetencja władz publicznych, które dysponują odpowiednim przeszkoleniem, procedurami i instrumentami prawnymi.
Eksperci wskazują, że każdy obywatel ma oczywiście prawo do zgłaszania niepokojących zdarzeń — np. podejrzanej grupy osób w rejonie granicy — Policji czy Straży Granicznej. Jednak samodzielne podejmowanie działań takich jak zatrzymywanie, legitymowanie, rewidowanie czy transportowanie cudzoziemców to poważne ryzyko naruszenia prawa, które może prowadzić do odpowiedzialności karnej i cywilnej.
Organizacje takie jak Helsińska Fundacja Praw Człowieka, Amnesty International czy krajowe izby adwokackie podkreślają też humanitarny aspekt tej sytuacji. Uchodźcy i migranci, którzy często uciekają przed wojną czy prześladowaniami, mają prawo ubiegać się o ochronę międzynarodową. Uniemożliwianie im tego przez samozwańcze patrole może być traktowane nie tylko jako naruszenie polskiego prawa, ale też przepisów prawa międzynarodowego, w tym Konwencji Genewskiej.
Prawnicy apelują o rozwagę i przypominają, że poczucie zagrożenia czy nawet przekonanie o słuszności własnych działań nie zwalnia z przestrzegania prawa. W razie wątpliwości najlepszym rozwiązaniem jest powiadomienie odpowiednich służb i unikanie samodzielnych interwencji, które mogą przerodzić się w dramaty — zarówno dla zatrzymywanych cudzoziemców, jak i dla samych „strażników”.
Ochrona granic to jedno z fundamentalnych zadań państwa, które ma do tego odpowiednie służby, środki i procedury. Obywatelskie zaangażowanie, czujność i troska o bezpieczeństwo nie są niczym złym — pod warunkiem, że mieszczą się w granicach prawa.
Przykład samozwańczych patroli organizowanych przez Ruch Obrony Granic pokazuje jednak, jak łatwo dobra wola może przerodzić się w działania, które same w sobie naruszają przepisy i prowadzą do dramatycznych konsekwencji. Pozbawienie wolności, przemoc czy publiczne piętnowanie osób tylko dlatego, że wyglądają na cudzoziemców, to nie obrona ojczyzny, lecz droga w stronę samosądów i chaosu prawnego.
Prawnicy zgodnie ostrzegają: w państwie prawa nie ma miejsca na prywatne wymierzanie sprawiedliwości. Jeśli naprawdę chcemy, by granice były bezpieczne i strzeżone zgodnie z procedurami — pozwólmy działać tym, którzy są do tego powołani. A każdy przejaw łamania prawa zgłaszajmy tam, gdzie należy — do oficjalnych organów państwa.
Jeśli znalazłeś się w sytuacji, w której grozi Ci odpowiedzialność karna lub cywilna w związku z udziałem w patrolach obywatelskich, bądź też zostałeś pokrzywdzony przez działania samozwańczych „strażników granicy”, nie zwlekaj z uzyskaniem profesjonalnej pomocy. Kancelaria Adwokaci Warszawa oferuje kompleksowe doradztwo prawne, reprezentację przed sądami i organami ścigania, a także wsparcie w dochodzeniu roszczeń o odszkodowanie czy zadośćuczynienie. Skontaktuj się z nami, aby w bezpieczny i poufny sposób omówić swoją sprawę i poznać możliwości skutecznej ochrony Twoich praw.
Autor: Bruno Antoni Ewertyński
Korekta: ChatGPT
Grafkia: ChatGPT